Gump i spółka Winston Groom 6,8
ocenił(a) na 51 tydz. temu Jeśli ktoś czytał moją recenzję "Forrest Gumpa" to wie, że raczej nie jestem zbytnio dużym fanem książki Winstona Grooma? Co mnie zatem podkusiło by sięgnąć po kontynuację? Może jakieś zapędy masochistyczne, może zwykła ciekawość, może coś jeszcze innego... tak czy inaczej stało się, a ja nie żałuję. Ba, mogę nawet powiedzieć, że podobała mi się bardziej!
Czy to oznacza, że "Gump i Spółka" to dobra książka? Nie no, gdzie. Ale jeżeli przymruży się trochę oko i jest się przyzwyczajonym do stylu pisania Grooma to można z tego czerpać frajdę.
Kontynuacja "Forresta Gumpa" w sumie jest powtórką z rozrywki, jednak widać tu niewielki postęp. Ponownie mamy tu do czynienia z multum wyssanych z palca historii bez większego ładu i składu, jednak tym razem główny bohater wychodzi z każdej swojej kolejnej przygody ociupinkę mądrzejszy. Znalazło się tu również miejsce na trochę mądrości, których mieliśmy możliwość zaznać z filmu, który najwyraźniej zainspirował autora literackiego pierwowzoru do zrobienia czegoś podobnego w swojej książce. Ale dzięki temu przygody Forresta są bardziej zjadliwe i obserwuje się je z większą przyjemnością i uwagą.
Zatem nasz bohater odwiedzi Bliski Wschód (i to nie raz),będzie uczestniczył w obaleniu Muru Berlińskiego, założy hodowlę krewetek, albo jak sam Forrest woli "krewetków", będzie uczestniczył w największym przekręcie na Wall Street, otrze się o więzienie, a nawet opowie nam o pewnym filmie ze swoim udziałem! Muszę przyznać, że mimo jeszcze większej nieprawdopodobności i naciągania tych historii to bawiłem się całkiem nieźle i z miłą chęcią kibicowałem Forrestowi. Mimo naciąganej fabuły i ciągłych luk to był to kawał odprężającej lektury. Niezbyt dobrej, mało wnoszącej do życia, ale jednak odprężającej.
Nie obyło się jednak bez wad. Największą jest chyba powtarzalność - tak jak w poprzednim tomie Forrest na koniec swoich przygód zawsze musiał wziąć udział w przemówieniu i tam powiedzieć to swoje słynne "Chcę mi się siku", tak tutaj na koniec każdej z przygód mamy do czynienia z krótkimi wpisami w lokalnych gazetach i reportażami, które opisują nam reakcję społeczeństwa na postawę i działania Forresta, zazwyczaj polegającą na tym, że nazywają go idiotą. I taki z tego morał, i tak co mniej więcej 30 stron.
Po drugie strasznie nużące zaczęło być wciskanie na siłę wszędzie dawnych przyjaciół i towarzyszy Forresta, znanych ze stronnic pierwszej części jego przygód. Fakt, fajnie było znowu poczytać coś o Orangutanie Zuzi czy pułkowniku Dannie, ale w pewnym momencie ilość i częstotliwość występowania coraz to kolejnych przyjaciół zaczęła być męcząca i zamiast cieszyć i zaskakiwać, zaczęła po prostu nużyć i irytować.
Humor się nie zmienił, ciągle oparty jest na schematach i wciskaniu ludzkiej kupy wszędzie, gdzie się tylko da, ale chyba w końcu się do tego przyzwyczaiłem.
To co warte jest wspomnienia to próba przebicia czwartej ściany i opowiedzenia o tym jak Forrest Gump uczestniczył w produkcji filmu Roberta Zemeckisa. Było to całkiem urocze i zabawne, a ja doceniam takie mrugnięcia okiem do czytelników.
Pomimo tego, że to nic innego jak powtórka z pierwszej części, bawiłem się całkiem nieźle, a niektóre z przygód Forresta zostaną w mojej głowie na długo. Jednak i ta książka nie przebije mojego ukochanego filmu. A szkoda, bo jakby nie patrzeć jest na jej podstawie.
Jeśli spodobało Ci się co tu napisałem to zapraszam na mojego Instagrama po więcej recenzji I ciekawostek ze świata kultury, będę niezwykle wdzięczny za każdy rodzaj wsparcia :)
https://instagram.com/kulturiada?igshid=YzAwZjE1ZTI0Zg==